  
wypowiedzi: 200
wątków: 12 |
Odcinek XI - John Smith
22.03.2009 (Nd) 13.00 (5884 dni temu)
Chcieliśmy mieć trochę prywatności, więc odeszliśmy z Jenny od stolika. Zatrzymaliśmy się przy rogu barowej lady. Moja teściowa usiadła i już miała zacząć opowiadać, gdy do lokalu wbiegł zdyszany Frank. Od razu skierował się do Mary. Stała ona niedaleko nas, przez co słyszeliśmy jego słowa: - Właśnie dostałem telegram od szeryfa. W kopalni na północ od miasta było tąpnięcie. Nie to jest jednak najlepsze: wewnątrz pracowali ludzie! Nie wiemy, czego tam chcieli. Wszyscy przecież wiedzą, że złoto skończyło się dość dawno. Uznałem, że skoro i tak nam przeszkodzono w rozmowie, to na razie nie ma sensu jej kontynuować. Przynajmniej nie w takich warunkach. Zostawiłem teściową i podszedłem do właściciela poczty. Chciałem się dowiedzieć więcej. On nadal opowiadał o sytuacji barmance: - Podobno ci wewnątrz, to nasi dobrzy znajomi Indianie. Wygląda na to, że teraz porzucili rolnictwo i zajęli się wydobyciem. Nie wiadomo tylko czego – Frank roześmiał się. – O! Witaj Joe! Nie wiedziałem, że wróciłeś. Właśnie opowiadałem Mary… -Wiem. Siedzieliśmy obok. - My? Nie jesteś sam? - Nie. Moja teściowa twierdzi, że wie, kto spalił naszą farmę. Właśnie miała mi to wyjaśnić. Wygląda jednak na to, że musimy odłożyć naszą rozmowę. Powiedz mi, czy to prawda, że Indianie zginęli w kopalni? - Wydaje mi się, że tak. Szeryf nie rzuca słów na wiatr. Właściwie mogę napisać do niego, ale na odpowiedź trzeba będzie poczekać. - Jeżeli się nie pomylił, to sytuacja zaczyna się wyjaśniać. Major napadł na Indian, żeby wykorzystać ich jako swoistych niewolników. Ale po co? - Z zemsty – powiedziała Stephanie. Najwyraźniej znudziło ją czekanie na mnie. – Z zemsty na nich, na twoja rodzinę, na ciebie. - A za co on może się mścić na mnie? - On za nic. Ale jego mocodawcy mogą mieć swoje powody. Ty jeszcze tak mało wiesz o historii tego miejsca. Kiedyś życie było mniej ustabilizowane. Żeby przetrwać, trzeba było uciekać się do mniej lub bardziej znaczących oszustw. Ja również się nimi zajmowałam. Najbardziej znaczącym „graczem” był jednak John Smith. Nie, nie ten, którego spotkałeś w wiosce. To jego syn. John Smith senior utrzymywał bandę rabusiów, która napadała na transporty bawełny, pola uprawne i stada krów. Z czasem stał się tak zuchwały, że zaczął przechwytywać partie złota przewożone z kopalni do mennicy. Zazwyczaj nie było świadków. Pewnego razu jednak jego grupa straciła czujność i dała się zauważyć tym Cherokee. Chcieli ich przekupić, ale wtedy Indianie bardziej cnili honor niż dziś i nie przystali na ich warunki. Potem zaczęli ich szantażować. Rodzina twojej żony nakłoniła ich jednak do potwierdzenia oskarżeń wobec Smitha. Skazano go na długoletnie więzienie, gdzie zmarł. Zostawił jednak rodzinę. Jak widać teraz jego syn chciał dokonać ostatecznej, długo przygotowywanej zemsty. A kopalnia? Pewnie myślał, albo miał takie informacje, że cos zostało z dawnej żyły złota. - Zapomniałaś o swojej roli w tym procederze – do rozmowy wtrąciła się teściowa. – Jeżeli wyjaśniać sprawę, to do końca. Stephanie należała do owej grupy. Udało jej się uniknąć kary za to przewinienie, ale sprawiedliwość w końcu też ja dosięgła. - Bo na mnie doniosłaś! – krzyknęła kobieta. – Gdyby nie ty, wszyscy by o mnie zapomnieli. Przecież i tak wyniosłam się z miasta. - Zabiłaś męża Mary i sadzisz, ze wszyscy by o tym zapomnieli? Klaus był szanowanym obywatelem. Zbudował pierwszy bar w okolicy i nikt nie zwracał uwagi na jego pochodzenie – Jenny zwróciła się teraz do mnie: - Klaus pochodził z Prus. To takie państwo w Europie. Po przeprowadzce zmienił nazwisko, bo nikt nie był w stanie go wymówić. Od natłoku informacji rozbolała mnie głowa, ale chciałem wyjaśnić sprawę do końca. Widok Mary, która już miała wybuchnąć płaczem, potwierdził słowa mojej teściowej. Zebranie myśli zajęło mi chwilę. Kobiety znowu miały wszcząć kłótnię, dlatego szybko wtrąciłem: - No dobrze. Wszystko wydaje się być jasne. Ale jaki ja mam udział w całej sytuacji? Dlaczego Indianie porwali moją żonę, skoro wydaje się, że jej rodzina żyła z nimi zgodnie? I wreszcie, kto spalił naszą farmę? Obie kobiety prawie jednocześnie zaczęła mówić, ale szybsza okazała się moja teściowa. Stephanie po chwili umilkła. - Ty właściwie nie masz żadnego udziału w sprawie. Po prostu żeniąc się z Diane dostałeś się w wir wydarzeń związanych z moją rodziną. Indianie porwali ją, bo zachęcił ich do tego syn starego Smitha. Pewnie myśleli, że nasza ziemia pozwoli im dłużej przetrwać poza rezerwatem. Uważasz pewnie, że to bez sensu. Przecież musieli znać syna tak bogatego farmera, jak Smith. Nie domyślasz się nawet, że polityka dotyka też Indian. Kiedyś wybuchły wśród nich krwawe rozruchy, w których zginęła większość starszyzny. Leżąca Wrona jest jednym z ocalałych, ale nigdy nie należał do zbyt rozgarniętych. Pewnie nie skojarzył faktów i nazwisk. A nasza farmę spalił ten major. Oczywiście na polecenie młodego Smitha. - Nadal czegoś nie rozumiem. Skąd o wszystkim wiesz? Brzmi to tak, jakbyś była uczestniczką wszystkich wydarzeń naraz. - Od niej – teściowa wskazała na Stephanie. – Myślisz, że skąd i po co się tutaj wzięła? A skąd ona wie o sytuacji, zapytaj swoją towarzyszkę. W tym momencie zrozumiałem, dlaczego Jenny była przeciwna małżeństwu Diane ze mną. Wiedziała o mojej przeszłości i o tym, że nie posiadam żadnego majątku, do którego moglibyśmy się przenieść, by uniknąć dawnych spraw. - To niech pozostanie moją tajemnicą – powiedziała Stephanie. - Myślę, że to co już wiesz powinno ci wystarczyć. Ja w takim razie znowu odjadę. Nie czuję się tutaj najlepiej. - Chyba wszystko rozumiem. A przynajmniej nie jestem w stanie zadać już żadnych konstruktywnych pytań, poza jednym: co z moja rodziną? - Wygląda na to, że to również pozostanie tajemnicą. Ale nie martw się Joe, jutro będzie gorzej – właściwym sobie humorem zakończyła teściowa.
Stephanie, Mary i moja teściowa – Jenny wkrótce po opisanych wydarzeniach pogodziły się. Prowadziły razem bar, ale dziś żadna z nich nie żyje. Przejąłem po nich interes. Choć minęło 20 lat od pamiętnego pożaru, nigdy nie odnalazłem rodziny. Słuch po nich zaginął. |